Giezło.
Bielizna spodnia, traktowana bardzo osobiście. Rozróżniamy kilka typów tego tajemniczego tworu, na widok którego męskie serducha winny bić mocniej, a damy wstydliwie oczy spuścić i udawać, że niczego nie dostrzegają. Właśnie… Powinni/powinny. Łatwo powiedzieć, gorzej wykonać. Zanim powiem, jak to się je, z czym i po co powiem tylko tyle – panny, które w samych giezłach latają (albo w gieźle i surcocie!) są szalone, na wózek i do klasztory wywozimy! I nawet święty boże nie pomoże! Świecenie bielizną jest ZŁE!
Rozumiem, że jak jest bardzo ciepło, to chętnie pozbywamy się lnianych czy wełnianych fatałaszków, i paradujemy w bieliźnie, ale, na boga! w samej bieliźnie mieszczkom nie przystoi! Co kościół powie!? A co mieszczanie!? To nie jest łaźnia, ulica! Nie wolno wychodzić w samej bieliźnie! Wstyd tylko na głowę zrzucamy! No ale… Co ja tam wiedzieć mogę… prawda? Ja, ta, co jeny rękawy w gieźle pokazuje i nie dajcie boże pokazać coś więcej obcym! Heh…
No dobra. A teraz wracajmy do instytucji giezła. Znów, na dobry początek, troche miniatur:
Giezła na ramiączkach też występowały, ale raczej w okresie modnych łaźni i sukni odsłaniających „krągłe ramiona”. Aczkolwiek radze ostrożność, jeśli nie chcecie być brane za łaziebne… Bezpieczniejsze są koszule, zakrywające zadek, sięgające w pół uda. Nazywa się je koszulami albo „koszulami irlandzkimi”. Wygodne i praktyczne.
Coś dokładniej:
MATERIAŁ:
płótno lniane lub bawełniane (zaleca się len), może też być jedwab (wydanie dla baaaaardzo bogatych)
KOLOR:
biały (dopuszcza się jednak inne, vide – Biblia Wacława)
Koszule/giezło pełniły funkcję bielizny. Używane były na dzień pod suknię, nocą do spania (choć wiadomo, że sypiano również nago), oraz do łaźni. Długie, (co najmniej do połowy łydki), z rękawami lub na ramiączkach jeśli mówimy o gieźle, koszule (irlandzkie tak zwane) sięgały zaś za zadek, czasem do kolana. Fason koszul był różny, w zależności od kroju sukni, do której były one noszone. Koszule zasadniczo były takie same dla kobiet z różnych warstw społecznych. Różnicował je materiał – droższy i delikatniejszy dla osób zamożnych, tani dla uboższych.
Luźna z długimi rękawami – szeroko wykorzystywana – jako bielizna dzienna, do spania, w łaźni, w stroju roboczym była noszona bezpośrednio pod suknię z krótkimi rękawami. W modzie polskiej spotyka się po połowie XV wieku modele marszczone przy szyi, z rękawami ujętymi często w mankiet.
Obcisłe górą koszule na ramiączkach – noszone pod wydekoltowane suknie 2 połowy XIV w. Czasem miały rozporki w bocznych szwach, aby je łatwiej zakładać. Jak widać na zamieszczonych tu ilustracjach, koszule te były także wykorzystywane w łaźniach i do spania.
W tym samym okresie (druga połowa i koniec XIV w.) używano prawdopodobnie, również koszul bez ramiączek. Może poświadczać to zamieszczona obok ilustracja, a także wizerunki przedstawiające kobiety w sukniach mocno odsłaniających ramiona, na których nie widać wystających ramiączek koszuli.
Prócz tego istniały koszule z długim rękawem i kołnierzem – noszone pod suknię houppelande, w latach dwudziestych XV wieku. Modne wówczas było wykładanie tych kołnierzy na wierzch, na płasko rozłożone kołnierze wzmiankowanych sukni.
No to tyle ogólnie. Wykroje, co? Dobrze… już wam podaję. Aczkolwiek są to tak proste że aż śmieszne… 😉
oraz:
na koniec dorzucam stronę z Biblii Wacława (manuskrypt czeski) – proponuję spojrzeć na panią w niebieskim gieźle (łaziebna!):
I gratis: jak to wygląda na modelce:
Dodaj komentarz